Inspiracją do tego artykułu były moje ostatnie przemyślenia nt. ofert różnego rodzaju szkoleń, recenzji książek i artykułów, na które natknęłam się w sieci.
Ostatnio bardzo mocno skanuję Internet w poszukiwaniu inspiracji, szukaniu okazji do współpracy i wynajdowania ciekawych miejsc, które w sensowny sposób nawiązują do tego czym się zajmuję. Co jakiś czas natrafiam na podejrzane według mnie artykuły, po których przeczytaniu coś mnie uwiera. Na przykład „wystarczy mieć cel w życiu, żeby od tej pory żyć szczęśliwie” albo „poznaj sekrety nieustającej motywacji” albo „naucz się jak osiągnąć niemożliwe”.
Być może trzeba zaliczyć mnie do sceptyków i osób, które nigdy nie osiągną pełni swoich możliwości, trudno na razie będę musiała to zaakceptować. Zajęło mi trochę czasu zrozumienie, dlaczego wszystkie te wnioski i teksty były dla mnie podejrzane, i właśnie moimi wnioskami chcę się dzisiaj podzielić.
Powołam się na S.Coveya. Żeby osiągnąć prawdziwą efektywność w jakimś obszarze konieczne jest zaistnienie 3 elementów jednocześnie: musisz wiedzieć, co i dlaczego chcesz robić (wiedza), musisz posiadać umiejętności, żeby daną rzecz robić właściwie (umiejętności) i po trzecie musisz pragnąć to coś robić (motywacja).
Praktycznie wygląda to tak: jeżeli będziesz bardzo chciał to wygrasz w totka. Ilu z was w to wierzy? Wiele reklam treningów motywacji próbuje właśnie to wmówić: motywacja jest wszystkim, jeżeli odpowiednio się nakręcisz to osiągniesz wszystko. Po pierwsze nieustająca motywacja jest wg. mnie sprzeczna z naturą, nie znam nikogo, kto byłby nieustannie zmotywowany. Jeżeli ja dobrze sobie przypominam czas, gdy byłam maksymalnie zmotywowana to jest to czas napędzany maksymalnie adrenaliną lub bóg wie jeszcze jakim hormonem. Nie da się długo utrzymać takiego stanu, bo człowiek się wyczerpie. Jedyne na co bym się nastawiała idąc na takie szkolenie to nauczenie się technik przywoływania motywacji, w to jestem w stanie uwierzyć. Po drugie sama motywacja to za mało, jeżeli przyjąć model Covey’a za prawdziwy.
Co z tego, że chcę bardzo, żeby mój blog odwiedzało milion osób rocznie? Od samego chcenia nikt się tutaj nie pojawi. Załóżmy nawet, że wiem, dlaczego prowadzę ten blog. Bo chcę dzięki niemu rozwinąć się jako osoba a przy okazji zarobić na siebie robiąc to, co lubię. Jeżeli nie będę potrafiła stworzyć dla odwiedzających wartości to mogę już przestać. Chęć to warunek konieczny, ale niewystarczający do osiągnięcia sukcesu.
Umiejętności też nie są wystarczające same w sobie. Wniosek: nawet jak jesteś w czymś dobry to też niekoniecznie musisz w tej dziedzinie odnieść sukces.
Są miliony sportowców na świecie, którzy są dobrzy w tym co robią, a gwiazdami nigdy nie zostali.
Posiadanie celu też nie wystarczy. Wiem, że powinnam chodzić do pracy, bo to daje mi zarobić pieniądze i utrzymać się. Logiczne, przekonujące. Mogę nawet być dobra w mojej pracy, ale bez pasji do tej pracy i wynikającej z tego motywacji nie osiągnę prawdziwego sukcesu. Chociaż akurat przy kombinacji wiedzy i umiejętności na wysokim poziomie i rozsądnym zmuszaniu się do czegoś wróżę dużo większe szanse powodzenia niż przy samej szczerej chęci.
Zadanie domowe: zastanów się, w których z rzeczy zajmujących Cię obecnie brakuje jednego z 3
Bądź zorganizowany
4 lata temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz